W Playa Giron polecam restaurację “Giron Especial”, gdzie byłem trzy razy i zamawiałem ryż z owocami morza. Cena 9 euro z drinkiem. Jedna dziewczyna mówi dobrze po angielsku.
Kolejną moją destynacja było Cienfuegos. Dostałem się tam także Viazulem. Na przystanku w Playa Giron spotkałem starszego Żyda, któremu opowiedziałem moja historie z AirBnb. On skomentował, że to “część zabawy” ?
Do Cienfuegos dotarłem około 10 wieczorem. Moja kwatera była w pobliżu głównego placu miasta – jakieś 20 minut od dworca autobusowego. Kierując się do mojego casa particulares dało się zauważyć ze to w miarę spokojne miasto, mijałem m.in. mężczyzn grających w domino. Host okazał się super facetem - był m.in. w Polsce w 2012 r. na Euro. W sumie mogę polecić tą casa particulares – Casa Colonial Lalita. Nie był to jakiś full wypas – mój pokój nie miał okna. Ogólnie warunki skromne, ale dla mnie wystarczające. Była możliwość zamówienia śniadania za 5 euro – jednak posiłek był skromny.
Cienfuegos to miasto założone na początku XIX w. przez Francuzów, dlatego określa się je jako “kubański Paryż” lub “Perła Południa”. Jest to jedyne miasto na Kubie o francuskiej fizjonomii. Główny plac miasta nosi nazwę Jose Marti i większość atrakcji zlokalizowanych jest wokół niego ( tzn. placu ).
Na zdjęciu możecie zobaczyć Łuk Triumfalny – jest to jedyna tego rodzaju budowla na Kubie. Upamiętnia on uzyskanie niepodległości przez Kubę.
Znajduje się tu Palacio de Ferrer – obecnie jest tam muzeum. Gmach został zbudowany na początku XX w. przez barona cukrowego. Warto wspiąć się na wieżę tego pałacu i podziwiać panoramę miasta.
Miasto liczy ponad 170 tys. mieszkańców i położone jest 250 km od Hawany.
Przy placu znajduje się Palacio de Gobierno – obecnie jest tam siedziba lokalnych władz. Warto zajrzeć do środka ze względu na imponujące wnętrze.
Niedaleko znajduje się także katedra z 1869 r. z surowym wnętrzem.
Przy głównym placu miasta zlokalizowany jest także Teatro Tomas Terry z konca XIX w. Warto tam zajrzeć za niewielką opłatą, aby podziwiać piękne wnętrza.
Zabudowa centrum miasta.
W Cienfuegos znajduje się Paseo El Prado, które być może jest najdłuższe na Kubie. Znajduje się tu pomnik Beny More – piosenkarza muzyki mambo który uwielbiał to miasto. Był podobno praprawnuczkiem króla Kongo.
Eklektyczny Palacio Azul, gdzie każdy pokój nosi nazwę kwiatu.
Równie piękny budynek znajduje się po sąsiedzku. Znajduje się tu klub tenisowy.
Jedną z znanych atrakcji Cienfuegos jest zbudowany w stylu mauretańskim Palacio de Valle. Budynek powstał na początku XX w. i inspiracja dla jego stylu była Alhambra w Kordobie. Obecnie znajduje się tam hotel, restauracja i taras widokowy.
Znajduje się tam także sklep z pamiątkami i pocztówkami. Niestety moje pocztówki nie dotarły do Europy.
Aby się dostać do tego miejsca przeszedłem spory kawałek. Droga prowadziła wzdłuż lokalnego Maleconu. Dzielnica Punta Gorda - gdzie znajduje się Palacio de Vale to miejsce zamieszkane przez wyższą klasę społeczną. Za czasów Batisty ( przed Fidelem ), Amerykanie wznosili tu luksusowe wille.
Do centrum miasta wróciłem bicycle – taxi. Chłopak który prowadził rower to niezły bystrzak – jest fanem Chopina. Pojechałem na najbardziej znany cmentarz – La Reina porównywany z paryskim Pere Lachaise.
Na cmentarzu przyczepiła się pewna pani do mnie i oprowadziła mnie. Najbardziej znany nagrobek to “śpiąca królewna”. Została tam pochowana dziewczyna, która zmarła podczas porodu w wieku 24 lat. Trzyma w dłoniach maki – symbolizują one sen i śmierć.
Zabudowa miasta.
Następnie udałem się do centrum, gdzie wieczorem oglądałem zachód słońca z małego molo.
Kolejnego dnia wybrałem się promem z lokalsami do zamku który znajduje się przy wlocie do zatoki. Przejazd promem to była frajda – chyba byłem jedynym cudzoziemcem i przejazd kosztował mnie 20 peso czyli około 50 groszy. Podróż trwała trochę mniej niż godzinę.
Zamek de Jagua strzegł przejścia przez cieśninę do zatoki.
Został zbudowany w XVIII w. i stacjonowało tam 200 – 300 żołnierzy. Znajdowały się tam m.in. kazamaty, baraki, kuchnia, kaplica. Zamek posiadał wieże, most zwodzony i fosę. Po tej malej fortecy oprowadził mnie pewien Kubańczyk, który zaoferował mi taką usługę za 5 euro. Przy takich sytuacjach należy ustalać cenę na początku.
Niedaleko miasta znajdują się pozostałości nieukończonej elektrowni atomowej. Była to inwestycja w kooperacji z ZSRR. Podobna historia jak Żarnowcem. Tego samego dnia wieczorem miałem autobus Viazul do Trinidad, czyli najładniejszego miasta na Kubie.Oczywiście masz racje. Znajduje się w Grenadzie. Byłem nawet tam. Boją baza w tym czasie była Kordoba. Może to przez to.Rzeczywiście od kilku osób słyszałem, ze obecnie Kuba jest w najgorszym kryzysie. Podobno gorsza sytuacja jest na wschodzie kraju - w Santiago de Cuba. Jeśli chodzi o kurs to byłem świadomy kursu wymiany - po prostu chciałem mieć jakieś drobne i wymieniłem niewielką kwotę. Znam tą stronkę i wtedy nieoficjalny kurs euro wynosił 160, natomiast rządowy 120. Za lokal płaciłem 23 funty za noc, ale z opłatami wynosiło 28 funtów. Później wynajmowałem mniejszą kwaterę ( pokój z łazienką na Havana Vieja ) i płaciłem 15 funtów za noc plus jakieś opłaty. To są normalne cent AirBnb w Hawanie.Trinidad Do Trinidadu dotarłem późnym wieczorem. Na szczęście dworzec autobusowy zlokalizowany jest niedaleko centrum historycznego. Moja casa particulares także znajdowała się w pobliżu – około 10 minut od przystanku. Było to moje najlepsze AirBnb na Kubie. Standard typowo europejski za około 15 funtów za dobę. Casa nazwa się Anarelis. W AirBnb znajdował się także minibar.
Trinidad to trzecie najstarsze miasto na Kubie, założone w 1514 r. Została tu zachowana w bardzo dobrym stanie kolonialna zabudowa – dlatego to miasto jest uważane za najpiękniejsze na Kubie i określane „miasto – muzeum”. W architekturze miasta znawcy zauważali cechy andaluzyjskie i mauretańskie. Znajduje się tu wiele brukowanych ulic, znakomicie odrestaurowanych budynków, pięknych kościołów i uroczych placów które razem tworzą kolonialną atmosferę. Bogactwo Trinidadu pochodziło głownie z „białego złota” czyli cukru, który był produkowany na bazie wielkich plantacji trzciny cukrowej. W tych czasach kiedy istniało niewolnictwo, a właściciele plantacji bogacili się, Trinidad był często celem ataków holenderskich i angielskich piratów. Kilka zdjęć kolonialnej zabudowy.
Gwoli ścisłości - Alhambra jest gdzie indziej.Quote:Jedną z znanych atrakcji Cienfuegos jest zbudowany w stylu mauretańskim Palacio de Valle. Budynek powstał na początku XX w. i inspiracja dla jego stylu była Alhambra w Kordobie
Niestety na Kubie kradną i uważaj mi też ukradli pieniądze, aparat i ale telefon i aparat odzyskałem. Generalnie płacisz za noclegi kosmiczne ceny, my płaciliśmy około 10 usd chyba nawet dużo mniej,100 usd to pensja miesięczna. Żadne wycieczki po nocy w niepewnych miejscach, pojedź na plaże Cayo Coco polecam -przepiękne widoki i masz fajny jest przesmyk jak się do niej jedzie i Santiago de Cuba warto odwiedzić. Viazul najdroższy środek transportu, można taniej spokojnie.
Ciekawa relacja - ale nie zazdroszczę początku pobytu.Byłem na Kubie przed pandemią (2019) i wtedy można było spokojnie wieczorem szwendać się po Hawanie bez obaw o stanie się ofiarą rozboju. Jasne, że kradzieże mogły się zdarzyć, ale raczej kieszonkowe. Rozboje z użyciem przemocy to było jednak coś prawie niespotykanego - i to różniło Kubę od innych państw Ameryki Łacińskiej.Z tego, co potem czytałem, to drastycznie pogorszyła im się sytuacja gospodarcza w czasie pandemii (nie ma się co dziwić, wpływy dewizowe wisiały na turystyce), a potem się nie poprawiło. Możliwe, że to się odbiło w większej przestępczości.Z innej beczki - wymieniając kasę po oficjalnym kursie właściciel casa particular zrobił na Tobie niezły interes, bo nieoficjalny jest o ok. 50% wyższy. Aktualny kurs czarnorynkowy można sprawdzić na https://eltoque.com/
Ogólnie to na każdym kroku go skroili.Lokal mega drogo, prywatna wymiana po oficjalnym kursie, kradzież i napad być może "z info". Ciekawe czy za przewodnika płacił?Smutne, bo ja o Kubie mam bardzo dobre wspomnienia.Wyslane z telefonu przez Tapatalka
Rzeczywiście od kilku osób słyszałem, ze obecnie Kuba jest w najgorszym kryzysie. Podobno gorsza sytuacja jest na wschodzie kraju - w Santiago de Cuba.Jeśli chodzi o kurs to byłem świadomy kursu wymiany - po prostu chciałem mieć jakieś drobne i wymieniłem niewielką kwotę. Znam tą stronkę i wtedy nieoficjalny kurs euro wynosił 160, natomiast rządowy 120. Za lokal płaciłem 23 funty za noc, ale z opłatami wynosiło 28 funtów. Później wynajmowałem mniejszą kwaterę ( pokój z łazienką na Havana Vieja ) i płaciłem 15 funtów za noc plus jakieś opłaty. To są normalne cent AirBnb w Hawanie.
Już w 2019 miałem nieodparte wrażenie powrotu do jakiegoś dziwnego połączenia PRLu z wczesnymi latami 90-tymi - część gospodarki to absurdy gospodarki centralnie sterowanej, część to wczesny kapitalizm w stylu "każdy orze jak może". Kolejki, kiepskie zaopatrzenie w podstawowe produkty, a w te powyżej podstawowych zupełnie przypadkowo - raz jest to, raz tamto. Przy czym widziałem to wszystko z uprzywilejowanej perspektywy "dewizowego turysty".Wtedy to wszystko funkcjonowało w warunkach niewielkiej inflacji i stabilności walutowej (sztywny kurs 1 USD = 1 CUC = 24 CUP od wielu lat).Teraz to musi być już niezły hardcore.
Hej, fantastyczny blog, jestem Ci bardzo wdzięczna, ze poświęciłeś swój czas by podzielić się relacją z podróży. Dziękuję bardzo za zdjęcia, opisy i polecenia miejsc, muzeów, restauracji i kawiarni, które warto odwiedzić, jesteś moim przewodnikiem w planowaniu mojej październikowej podróży na Kubę. Na pewno skorzystam z Twojej wiedzy i informacji, które zawarłeś w tym blogu. Wielkie dzięki
:) !!!
To ja też swoje 0,03PLN dorzucę.Byliśmy na Kubie jesienią 2018 i jak pewnie większość, zrobiliśmy podobna trasę. Wtedy było MEGA bezpiecznie i bardzo mnie dziwi, że to się zmieniło. Przez ponad 2 tygodnie chodziliśmy nocą po dziwnych miejscach, często pod wpływem Cuba Libre lub Mochito i nikt nas nawet nie zaczepił. Ale może pandemia zmieniła wszystko.Jeśli chodzi o transport, to Viazul, może być opłacalny przy podróżowaniu samemu. My byliśmy w 4 osoby i Taxi Collectivo było zawsze tańsze i szybsze.Noclegów nigdy nie rezerwowaliśmy. Po dojechaniu w docelowe miejsce, noclegu szukaliśmy, góra 1,5 godziny na zasadzie - pokaż Pani pokój i cenę, a my zdecydujemy, czy chcemy - chyba wszystkie wybrane w ten sposób noclegi wspominamy pozytywnie, a po jakimś czasie okazało się, że lokalsi sami organizowali nam transporty i noclegi w kolejnych miejscach w bardzo przystępnych cenach.PS. Wg mnie straciłeś, że odpuściłeś Santa Clara - dla mnie element obowiązkowy, jeśli choć trochę interesuje Cię historia Kuby.PS2. Pomiędzy Cienfuegos a Trinidadem, są wodospady El Nicho, do których można się dostać zorganizowanym państwowym transportem (wyjazd z jednego miasta i koniec w drugim) i uważam, że warto.
Dwa grosze co do bezpieczeństwa: chodząc wieczorami i późno po nocach z / do klubów w Vedado nie zauważyłem absolutnie żadnych niepokojących sytuacji ani sam nie znalazłem się w takiej; nie było nawet przypadku "złego spojrzenia" ze strony mijanych na ulicach w nocy ludzi. Aczkolwiek stróż w mojej kamienicy jak wychodziłem zwykle krótko przed północą do klubu zawsze rzucał pół żartem, pół serio "cuidado con celular!". Z kolei strefa między Vedado i Vieja nie wygląda na bezpieczną w nocy - nie zapuszczałem się tam po zmroku, przechodziłem parę razy w ciągu dnia i raczej, gdybym miał się po nocach tam przemieszczać wybrałbym taksówkę zamiast nóg. Sama H. Vieja wygląda natomiast na bezpieczną, tak samo jak Vedado.
W Playa Giron polecam restaurację “Giron Especial”, gdzie byłem trzy razy i zamawiałem ryż z owocami morza. Cena 9 euro z drinkiem. Jedna dziewczyna mówi dobrze po angielsku.
Kolejną moją destynacja było Cienfuegos. Dostałem się tam także Viazulem. Na przystanku w Playa Giron spotkałem starszego Żyda, któremu opowiedziałem moja historie z AirBnb. On skomentował, że to “część zabawy” ?
Do Cienfuegos dotarłem około 10 wieczorem. Moja kwatera była w pobliżu głównego placu miasta – jakieś 20 minut od dworca autobusowego. Kierując się do mojego casa particulares dało się zauważyć ze to w miarę spokojne miasto, mijałem m.in. mężczyzn grających w domino. Host okazał się super facetem - był m.in. w Polsce w 2012 r. na Euro. W sumie mogę polecić tą casa particulares – Casa Colonial Lalita. Nie był to jakiś full wypas – mój pokój nie miał okna. Ogólnie warunki skromne, ale dla mnie wystarczające. Była możliwość zamówienia śniadania za 5 euro – jednak posiłek był skromny.
Cienfuegos to miasto założone na początku XIX w. przez Francuzów, dlatego określa się je jako “kubański Paryż” lub “Perła Południa”. Jest to jedyne miasto na Kubie o francuskiej fizjonomii. Główny plac miasta nosi nazwę Jose Marti i większość atrakcji zlokalizowanych jest wokół niego ( tzn. placu ).
Na zdjęciu możecie zobaczyć Łuk Triumfalny – jest to jedyna tego rodzaju budowla na Kubie. Upamiętnia on uzyskanie niepodległości przez Kubę.
Znajduje się tu Palacio de Ferrer – obecnie jest tam muzeum. Gmach został zbudowany na początku XX w. przez barona cukrowego. Warto wspiąć się na wieżę tego pałacu i podziwiać panoramę miasta.
Miasto liczy ponad 170 tys. mieszkańców i położone jest 250 km od Hawany.
Przy placu znajduje się Palacio de Gobierno – obecnie jest tam siedziba lokalnych władz. Warto zajrzeć do środka ze względu na imponujące wnętrze.
Niedaleko znajduje się także katedra z 1869 r. z surowym wnętrzem.
Przy głównym placu miasta zlokalizowany jest także Teatro Tomas Terry z konca XIX w. Warto tam zajrzeć za niewielką opłatą, aby podziwiać piękne wnętrza.
Zabudowa centrum miasta.
W Cienfuegos znajduje się Paseo El Prado, które być może jest najdłuższe na Kubie. Znajduje się tu pomnik Beny More – piosenkarza muzyki mambo który uwielbiał to miasto. Był podobno praprawnuczkiem króla Kongo.
Eklektyczny Palacio Azul, gdzie każdy pokój nosi nazwę kwiatu.
Równie piękny budynek znajduje się po sąsiedzku. Znajduje się tu klub tenisowy.
Jedną z znanych atrakcji Cienfuegos jest zbudowany w stylu mauretańskim Palacio de Valle. Budynek powstał na początku XX w. i inspiracja dla jego stylu była Alhambra w Kordobie. Obecnie znajduje się tam hotel, restauracja i taras widokowy.
Znajduje się tam także sklep z pamiątkami i pocztówkami. Niestety moje pocztówki nie dotarły do Europy.
Aby się dostać do tego miejsca przeszedłem spory kawałek. Droga prowadziła wzdłuż lokalnego Maleconu. Dzielnica Punta Gorda - gdzie znajduje się Palacio de Vale to miejsce zamieszkane przez wyższą klasę społeczną. Za czasów Batisty ( przed Fidelem ), Amerykanie wznosili tu luksusowe wille.
Do centrum miasta wróciłem bicycle – taxi. Chłopak który prowadził rower to niezły bystrzak – jest fanem Chopina. Pojechałem na najbardziej znany cmentarz – La Reina porównywany z paryskim Pere Lachaise.
Na cmentarzu przyczepiła się pewna pani do mnie i oprowadziła mnie. Najbardziej znany nagrobek to “śpiąca królewna”. Została tam pochowana dziewczyna, która zmarła podczas porodu w wieku 24 lat. Trzyma w dłoniach maki – symbolizują one sen i śmierć.
Zabudowa miasta.
Następnie udałem się do centrum, gdzie wieczorem oglądałem zachód słońca z małego molo.
Kolejnego dnia wybrałem się promem z lokalsami do zamku który znajduje się przy wlocie do zatoki. Przejazd promem to była frajda – chyba byłem jedynym cudzoziemcem i przejazd kosztował mnie 20 peso czyli około 50 groszy. Podróż trwała trochę mniej niż godzinę.
Zamek de Jagua strzegł przejścia przez cieśninę do zatoki.
Został zbudowany w XVIII w. i stacjonowało tam 200 – 300 żołnierzy. Znajdowały się tam m.in. kazamaty, baraki, kuchnia, kaplica. Zamek posiadał wieże, most zwodzony i fosę. Po tej malej fortecy oprowadził mnie pewien Kubańczyk, który zaoferował mi taką usługę za 5 euro. Przy takich sytuacjach należy ustalać cenę na początku.
Niedaleko miasta znajdują się pozostałości nieukończonej elektrowni atomowej. Była to inwestycja w kooperacji z ZSRR. Podobna historia jak Żarnowcem.
Tego samego dnia wieczorem miałem autobus Viazul do Trinidad, czyli najładniejszego miasta na Kubie.Oczywiście masz racje. Znajduje się w Grenadzie. Byłem nawet tam. Boją baza w tym czasie była Kordoba. Może to przez to.Rzeczywiście od kilku osób słyszałem, ze obecnie Kuba jest w najgorszym kryzysie. Podobno gorsza sytuacja jest na wschodzie kraju - w Santiago de Cuba.
Jeśli chodzi o kurs to byłem świadomy kursu wymiany - po prostu chciałem mieć jakieś drobne i wymieniłem niewielką kwotę. Znam tą stronkę i wtedy nieoficjalny kurs euro wynosił 160, natomiast rządowy 120.
Za lokal płaciłem 23 funty za noc, ale z opłatami wynosiło 28 funtów. Później wynajmowałem mniejszą kwaterę ( pokój z łazienką na Havana Vieja ) i płaciłem 15 funtów za noc plus jakieś opłaty. To są normalne cent AirBnb w Hawanie.Trinidad
Do Trinidadu dotarłem późnym wieczorem. Na szczęście dworzec autobusowy zlokalizowany jest niedaleko centrum historycznego. Moja casa particulares także znajdowała się w pobliżu – około 10 minut od przystanku. Było to moje najlepsze AirBnb na Kubie. Standard typowo europejski za około 15 funtów za dobę. Casa nazwa się Anarelis. W AirBnb znajdował się także minibar.
Trinidad to trzecie najstarsze miasto na Kubie, założone w 1514 r. Została tu zachowana w bardzo dobrym stanie kolonialna zabudowa – dlatego to miasto jest uważane za najpiękniejsze na Kubie i określane „miasto – muzeum”. W architekturze miasta znawcy zauważali cechy andaluzyjskie i mauretańskie. Znajduje się tu wiele brukowanych ulic, znakomicie odrestaurowanych budynków, pięknych kościołów i uroczych placów które razem tworzą kolonialną atmosferę. Bogactwo Trinidadu pochodziło głownie z „białego złota” czyli cukru, który był produkowany na bazie wielkich plantacji trzciny cukrowej. W tych czasach kiedy istniało niewolnictwo, a właściciele plantacji bogacili się, Trinidad był często celem ataków holenderskich i angielskich piratów.
Kilka zdjęć kolonialnej zabudowy.