0
cappricio 16 czerwca 2014 22:11
Wróciliśmy! Kto by się tego spodziewał? :)

Spędziliśmy świetny urlop - 15 dni w Maroku + 1 w Pizie > 30.05-14.06

Loty:
Łódź - Londyn - Marrakesz
Fez - Piza (nocleg) - Warszawa

Przejechaliśmy w sumie 2920 km (wg licznika samochodu), wg googlowych map trochę mniej. Byliśmy w miastach, wioskach, nad oceanem, w górach, na pustyni, w dziczy i wśród setek ludzi. Maroko dostarczyło nam wiele emocji, i tych dobrych i tych gorszych, głównie wiązało się to z napotkanymi ludźmi.
Widokowo i przyrodniczo kraj jest fantastyczny! Kilka razy myśleliśmy, żeby rzucić nasze codzienne zajęcia, kupić stado tych rozkosznych kóz i zostać pasterzami :P

Pierwsza przygoda, jaka nas spotkała, to oczywiście lotniska - w związku z ostatnio wprowadzonymi zmianami w Ryanie o odprawie 8 dni przed lotem (jeśli nie chce się wybierać płatnych miejsc), postanowiliśmy przetestować, czy wystarczy karta pokładowa w telefonie - nie musielibyśmy szukać drukarni w Maroku.
Z Łodzi do Londynu bez żadnych kłopotów. Z Londynu do Marrakeszu również. Zadowoleni z własnego sprytu i przebiegłości oddaliśmy się urlopowi :) w końcu znaleźć wifi znacznie łatwiej niż drukarkę... Także miła niespodzianka - Ryan wprowadził możliwość oddania bagażu podręcznego do luku bez opłat, raz skorzystaliśmy, ale tak długo trzeba było czekać na odbiór, że więcej się nie zdecydowaliśmy. Niemniej jednak, jeśli komuś się specjalnie nie spieszy, można się pozbyć ciężaru :)
oczywiście rozmiarowo i wagowo nasze bagaże przeszły bez większej kontroli. Jedynie Londyn nas zaskoczył swoimi wewnętrznymi procedurami, czyli torebką 10x10cm na płyny :/ musieliśmy wyrzucić kilka rzeczy...

A zatem lądujemy przed północą :)

Image

Ruszyliśmy pieszo w stronę miasta, oczywiście szarańcza taksówkarska od razu się na nas rzuciła - mówimy, że pojedziemy za 50dh do centrum. Nie? To nie. Za 150 na pewno nie. Za 100? Nie, za 50. 50 nie? Good night :) osiągnięcie naszego pułapu zajęło nam około... 10 metrów ;) znalazł się w końcu ktoś, kto niby już kończył pracę i właśnie wracał do miasta haha :)
Ciekawostka na przyszłość: samochód wypożyczaliśmy z lotniska, musieliśmy w niedzielę wrócić na lotnisko, znów taxi za 50dh, uprzejmy pan kierowca poprosił nas, żebyśmy w razie kontroli powiedzieli, że nie umawialiśmy się na żadną cenę, tylko zapłaciliśmy wg taksometru, czyli 20dh!

Na Dżami el Fana znaleźliśmy się koło 1.00... co by tutaj porobić... na jedzonko pójdziemy! :) i zjedliśmy najlepszego tażina w całym Maroku - genialnie przyprawiony, czuć, że się długo robił... zaraz po tym jak skończyliśmy jeść, panowie się zwinęli.
Generalnie koło 2 wszyscy się już zamykali, powoli plac pustoszał, zostaliśmy prawie sami...

Próbowaliśmy znaleźć noclegi przez couchsurfing, niestety, nikt nie chciał nas przygarnąć :( założyliśmy, że nasz nocleg w Marrakeszu (3 noce) ma kosztować 100dh za noc i o 2 w nocy zaczęliśmy poszukiwania. Wszystkie hotele były pozamykane... jeden otwarty zaproponował nam kwotę nie do przyjęcia, bez możliwości większej negocjacji... i tak chodziliśmy, chodziliśmy........... aż spytaliśmy jakichś trzech panciów, czy znają jakiś hotel tani... i się zaczęło....... :D
taki bezdomniak nas prowadził, od hotelu do hotelu. Wszędzie za drogo, nagle zatrzymuje się dwóch facetów na motorach, pyta, co tu robimy (no, noclegu taniego szukamy!), panowie się wylegitymowali - POLICJA :| już myśleliśmy, że coś nie tak będzie, ale ci kazali nam podążać za naszym przewodnikiem. Miło :)
Ale zdziwienie miało przyjść później...
Przy kolejnym hotelu policjanci na nas czekali, sprawdzając, czy pancio nas bezpiecznie doprowadził do celu :D niestety, hotel znów za drogi...
Krążyliśmy tak z dobrą godzinę, od drzwi do drzwi... Przewodników mieliśmy chyba ze 3, zmieniali się co jakiś czas :)

Aż w końcu... nasza kwota została zaakceptowana, pokój był malutki, ale czysty, bez robali, pancio bardzo miły, prysznic, tualet (dziura oczywiście). Wreszcie padamy! :D http://www.hotel-imouzzer.com/hotelen.php

Image

Śniadanka: naleśnik z dżemem, czekoladą, cukrem, serkiem, itp razem z lokalsami :)

Image

Imagea dnia poprzedniego w Fezie się widzieliśmy? : >

rozpoczynam ciąg dalszy.... :]

-- 17 Cze 2014 21:07 --

drodzy Państwo, przedstawiam Marrakesz naszym okiem (małżeńskim, a więc jednym wspólnym ;)):

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

trochę spożywczych :)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

W restauracji nr 1 pracuje Mohamad, który nas bardzo intensywnie namawiał na posiłek, ale już nie chcieliśmy. Mówimy dobrym (sprawdzonym i skutecznym!) hasłem z forum: maybe later. Maybe later?! when? tomorrow? promiss? say that you promiss.
migaliśmy się, ale zakończyło się na "maybe later..."
Następnego dnia faktycznie do gościa wróciliśmy (tego konkretnego), ucieszył się jak nie wiem co! Najedliśmy, zapłaciliśmy i wychodzimy. A maj frend przychodzi raz jeszcze i woła dirhamy za napiwek... tego już za wiele... pierwsze małe rozczarowanie... nie liczy się miła rozmowa, powiedzmy "lojalność" wobec człowieka (w końcu wróciliśmy...), ważne są dirhamy. Wołanie o dirhamy (madame, dirhamy) zdarzały się często i trochę psuły wizerunek Marokańczyków...
Wytłumaczę nas może z tego napiwku - jeśli jakaś usługa faktycznie nas zadowoliła (miły człowiek, fajna rozmowa i negocjacje, jednym słowem byliśmy zadowoleni), to oczywiście dawaliśmy jakiś napiwek... ale jak ktoś miał zamiast źrenic dirhamy w oczach, to sorry, ale nie od nas...

Czas zmienić "lokal"
dobrze przyprawione, pikantne i smaczne :)

Image

Image

Image

Image

a i u tego pancia się pożywiliśmy... kasza z jogurto-kefirem (smak kefiru, gęstość jogurtu) prosto z gara z ulicy, bardzo orzeźwiająca! :)
oczywiście nie muszę wspominać, że miseczki tylko przepłukiwane wodą w wiaderku :P

Image

łowy wieczorową i nocną porą:

Image

Image

a po nocy przychodzi dzień i zostają tylko okręgi... :)

Image

A tutaj gra polegała na tym, że na rozłożoną tablicą z wieloma cyframi w kółkach ludzie rzucali monety. Jeśli moneta upadła idealnie w kółko (nie dotykała żadnej krawędzi), to wypłacona została kwota: moneta x cyfra w kółku. To, co dotknęło krawędzi, trafiało do bankiera ;) Oczywiście pancio do nas przemówił: plis, noł fotos, madam. Ale było już za późno :P

Image

Image

miętka...
część zdjęć jest rozmazana... czasem aż głupio nam było robić zdjęcia (no chyba że szliśmy za wycieczką Japończyków :P), dlatego robiliśmy je z ukrycia, na szybko, żeby choć zarys sytuacji uwiecznić... :)

Image

Image

najdroższa herbata w Maroku - 20 dh za szklaneczkę... zbudowana barierka przed wejściem na teren tarasu, wąskie przejście, obsługa pytająca o zamówienie i płatność przed wejściem :) żeby czasem nie wejść, nie zrobić zdjęcia i nie wyjść... ;)

Image

Image

Image

Imageno to naprawdę świat jest mały :D

co do placu... faktycznie nocą jest to zjawisko samo w sobie. A sobotnią nocą to już w ogóle ;)
Nazwy restauracji nie pamiętam... po schodach się wchodziło na piętro... :P
tych restauracji z tarasami jest co najmniej kilka... łatwo trafić, ta "nasza" była na rogu placu... :)

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (13)

anik 17 czerwca 2014 10:26 Odpowiedz
patrząc na mapę Waszego przejazdu to dość intensywne wakacje :)
nieznany 17 czerwca 2014 12:00 Odpowiedz
My w tym samym terminie zrobiliśmy wg licznika ok. 3500 km. :)Cappricio czyżbyśmy spotkali się w autobusie nr 21 w Pizie?
pieerx 17 czerwca 2014 12:22 Odpowiedz
Świetnie się zaczyna i czekam na dalszy ciąg.Ja byłem w marcu i jestem zdecydowany polecieć tam jeszcze nie raz.
cappricio 17 czerwca 2014 15:12 Odpowiedz
Nieznany napisał:My w tym samym terminie zrobiliśmy wg licznika ok. 3500 km. :)Cappricio czyżbyśmy spotkali się w autobusie nr 21 w Pizie?hmm lecieliście do Krakowa następnego dnia? :D świat jest mały? :D
nieznany 17 czerwca 2014 18:59 Odpowiedz
Oj mały. :D
maxima0909 18 czerwca 2014 13:04 Odpowiedz
Cudownie że piszesz! Z taka nadzieją dzisiaj wchodziłam na f4f :) Skąd taki ładny widok? Rozumiem, że z jakiejś reastauracjiz tarasem? Pamiętasz nazwę? ;>
nieznany 18 czerwca 2014 16:23 Odpowiedz
cappricio napisał:a dnia poprzedniego w Fezie się widzieliśmy? : >Tak jest. :)Zazdroszczę Jemaa El Fna w nocy - nam udało się tam dotrzeć jedynie za dnia.
kkatarzyna21 18 czerwca 2014 23:50 Odpowiedz
Świetne nieprzekolorowane zdjęcia. Najbardziej cieszy mnie ilość jedzenia ulicznego:) Uwielbiam takie dalekie od europejskich ą ę standardów czystości wielorazowe miski, genialne w swojej prostocie smaki i mini herbatki nalewane uśmiechem... Oj, trudno mi będzie do września wytrzymać w oczekiwaniu:)
ajaj 24 czerwca 2014 10:48 Odpowiedz
Aż się łezka w oku kręci, milo powspominać :)No i żałować pominiętych miejsc.
pifko 29 czerwca 2014 17:18 Odpowiedz
Miło popatrzeć na miejsca, w których się było i na tych samych ludzi, których się widziało.
maxima0909 13 lipca 2014 10:09 Odpowiedz
Halo? zachęcam do kontynuowania relacji ;)
elbe 13 lipca 2014 11:17 Odpowiedz
Super wyprawa, super miejsca i super zdjęcia.
toommii4 24 lipca 2014 22:23 Odpowiedz
Ta rozpiska to plakaty wyborcze. Numer listy oraz symbol partii politycznej. Pomagają w wyborze analfabetom. (wg wiki analfabetyzm w Maroku to 47,7%).