Pomysł wyjazdu na Dominikanę był nieprzypadkowy - w końcu jest to miejsce idealne na podróż poślubną. My postanowiliśmy tam świętować 10 rocznicę związku
:) Od początku nie chcieliśmy jechać na własną rękę, był to nasz pierwszy tak daleki wyjazd. Wakacje na Dominikanie są w polskich biurach podróży przesadnie drogie - najtańsze hotele zaczynają się od 7 tys złotych za osobę. Na szczęście są jeszcze niemieckie biura, gdzie za pięciogwiazdkowy, luksusowy hotel tylko dla dorosłych zapłaciliśmy 1300 euro (o wyjazdach z niemieckim biurem podróży będziecie mogli przeczytać w kolejnym poście). Na początek trochę informacji praktycznych. Swoją podróż rozpoczęliśmy w polskim busie, który zawiózł nas do Berlina. Ze stacji ZOB na lotnisko Tegel można dostać się komunikacją miejską - najpierw z przystanku S Messe Nord/ICC pociągiem linii S41 do S+U Jungfernheide, a następnie, po krótkim spacerku na przystanek autobusowy znajdujący się przy stacji metra Tegeler Weg/S Jungfernheide autobusem prosto na lotnisko Tegel (autobus 109 lub X9). Droga ze stacji metra do przystanku autobusowego jest bardzo dobrze oznaczona. Na lotnisku wszystko poszło gładko, pomimo nieznajomości niemieckiego, szybka odprawa, nadanie bagażu, kontrola celna i już jesteśmy na strefie bezcłowej. Potem kontrola paszportowa i oczekiwanie na samolot. W cenie wakacji z Neckermanna dostajemy przelot liniami AirBerlin na trasie Berlin TXL - Punta Cana trwający niecałe 10 godzin. Samolot w układzie 2-4-2 z niezbyt dużą ilością miejsca na nogi nie ułatwia życia podczas tak długiego lotu, za to jedzenie na pokładzie super - do wyboru tortellini z sosem pomidorowym lub kurczak z ryżem, po paru godzinach deser, napoje rozdawane co parę godzin.
Po przylocie Punta Cana wita nas zachmurzonym niebem i idealną temperaturą, około 26 stopni. Po drodze do autobusu płacimy jeszcze 10 dolarów za wstęp na Dominikanę, a potem w drogę. Z lotniska do naszej miejscowości Macao jedziemy około 30 minut. Gdy docieramy do hotelu doznajemy szoku - w tak wielkim resorcie nie byliśmy jeszcze nigdy. Hotel Luxury Bahia Principe Esmeralda to tylko niewielka, jedna z siedmiu części z całego Bahia Principe. Po przyjeździe do głównej recepcji bagażowy ładuje nasze torby do meleksa i jedziemy do recepcji naszego hotelu. Już w tym momencie spotykamy się z zupełnie innymi zachowaniami niż na wakacjach w Europie - tutaj, od momentu wyjścia z autobusu jesteśmy na prawdziwych wakacjach all inclusive, nawet naszych walizek nie możemy dotknąć - od tego jest boy hotelowy.
Hotel wyposażony jest w trzy baseny z barami, dwie restauracje główne, 3 restauracje ala carte, lobby bar oraz restaurację plażową. Do tego goście części Esmeralda mogą korzystać z restauracji na terenie całego resortu (z wyjątkiem części Fantasia). Do plaży z naszego budynku około 100 metrów. Żyć nie umierać! Jeżeli chodzi o jedzenie w hotelu oprócz tradycyjnej kolacji w formie bufetu mamy nieograniczoną ilość rezerwacji w restauracjach ala carte (w miarę dostępnych miejsc). Rezerwację warto zrobić w pierwszy dzień na cały pobyt, my w szczególności polecamy restauracje: meksykańską, brazylijską, peruwiańską oraz dominikańską. Zdecydowanie odradzamy kuchnię włoską. Plaża, Playa de Arena Gorda, wygląda jak z pocztówek, wysokie palmy, jasny piasek i leżaki z parasolami. Obsługa hotelu bardzo dba o czystość plaży, przez cały dzień stoi tam chłopak grabiący glony. Barmani podchodzą co jakiś czas pytając czy byśmy się czegoś nie napili. Nie można się tu nudzić - od 9 do 13 animacje na plaży, potem około 15 na basenie oraz wieczorem w lobby barze. Do wyboru stretching, nauka tańca, siatkówka, aerobik i inne zabawy, na przykład picie piwa na czas
:) Na dobrą sprawę przez tydzień można nie wychodzić z hotelu, a i tak nie będzie się narzekać na nudę.
Meleksy hotelowe
Teren przy głównej recepcji
Baseny hotelowe
Basen z jaccuzzi
Zejście na plaże
Do sportowych rozrywek w hotelu należą kajaki, żaglówki, gry zespołowe oraz lekcje nurkowania z butlą w basenie - wszystko oczywiście jest wliczone w cenę. Dodatkową atrakcją jest wrak rosyjskiego statku Astron, znajdujący się na przeciwko hotelu (niestety nie udało nam się go uchwycić na zdjęciach).
Mieszkańcy Dominikany są bardzo otwarci, ze wszystkimi należy witać się z uśmiechem, lubią zabawiać rozmową, często również dotykać rozmówców, oczywiście w dobrym znaczeniu - złapią za rękę, pogładzą po ramieniu itp. Widać to już od pierwszej chwili w tym pięknym kraju. Po tygodniu w hotelu zna się prawie wszystkich jego pracowników. Sprzedawców na plaży nie brakuje, ale nie są nachalni jak w Turcji - jeśli powiemy im, że nie jesteśmy zainteresowani pójdą dalej. Można także zaobserwować, że taniec jest nieodłączną częścią ich dnia, praktycznie w każdej wolnej chwili tańczą. Sprzedawcy na plaży
Również bardzo ważna część naszych wakacji, czyli pozostali goście hotelowi, nam zdecydowanie przypadli do gustu. Bardzo mała ilość turystów europejskich, za to ogrom Amerykanów i Kanadyjczyków sprawia, że nasz pobyt wspominamy bardzo pozytywnie, między innymi dzięki ich otwartości i wieczornym pogawędkom. Osoby spragnione miejskiego życia oraz zakupów wcale nie muszą wychodzić z hotelu, znajduje się tam bowiem wiele sklepów oraz dyskotek. Oprócz standardowych sklepików z pamiątkami, czy wieczornych straganów znajdziemy tam między innymi sklep z czekoladą, gdzie własnymi rękoma możemy od podstaw zrobić czekoladę. W hotelu w wybrane dni można kupić rajskie drinki w ananasie lub świeżego kokosa, koszt to 2 dolary. Jest to znacznie mniej niż przykładowo na wyspie Saona, gdzie jeden to wydatek 6 dolarów. Zdecydowanie warto wydać tak niewielką kwotę, żeby poczuć się jeszcze bardziej karaibsko na Karaibach.
Tak jak pisałam wcześniej, hotel jest samowystarczalny, więc ma również hotelowe biuro wycieczkowe, gdzie można kupić wycieczki m.in. Saonę, Santo Domingo, Buggy, snorkeling, parasailing, pływanie z delfinami, helikoptery. My z racji krótkiego pobytu skorzystaliśmy tylko z rejsu na Saonę, co kosztowało 95 dolarów od osoby. Oczywiście można kupić taką wycieczkę taniej od sprzedawców na plaży, tam ceny zaczynają się od 60 dolarów. Można kupić także drożej - dokładnie taka sama wycieczka w Neckermannie kosztuje 140 dolarów od osoby. Dla zainteresowanych wycieczki z cennikiem można zobaczyć tutaj. Saona - więcej w kolejnym wpisie
Spacerując po hotelowych plażach mamy okazję porównać warunki w różnych hotelach. Idąc z Bahia Principe w prawą stronę przechodzimy najpierw przez plażę RIU, gdzie mają dość spore problemy z ilością glonów. Kolejnym przystankiem są Iberostary z plażami porównywalnymi do BP. Później mamy "centrum handlowe", masę sklepów z pamiątkami i małych restauracji zbudowanych z drewna na środku plaży, gdzie możemy kupić co tylko dusza zapragnie. Zaraz za nimi wchodzimy do części miejscowości Bavaro, która zaskakuje na pierwszy rzut oka, i to niestety negatywnie. Worki z piaskiem, osunięta plaża oraz falochrony w wodzie - tak wygląda plaża hotelu Ocean Blue & Sand, który w biurze Neckermann ma cenę bardzo zbliżoną to Bahia Principe. Na szczęście negatywne wspomnienia ratuje dalsza część plaży - szeroka i rajska Playa de Arena Blanca. Playa de Arena Gorda
Playa de Arena Gorda
Playa de Arena Gorda
Playa de Arena Gorda
Playa de Arena Gorda
Bazar Bavaro
Plaża przy Ocean Blue & Sand
Plaża przy Ocean Blue & Sand
Playa de Arena Blanca
Playa de Arena Blanca
Playa de Arena Blanca
Plaża przy Ocean Blue & Sand
Playa de Arena Gorda
Siedem dni w tak wielkim resorcie to zdecydowanie za mało, można każdego dnia chodzić lub jeździć meleksami po hotelu, a mimo to nie poznać go całego. Wiele razy podczas wieczornych spacerów odkrywaliśmy miejsca, w których wcześniej nie byliśmy.
Dominikanę opuszczamy z wielkim smutkiem, ale także ze świadomością, że musimy tam kiedyś wrócić! Zdecydowanie nie widzieliśmy jeszcze wszystkiego, co ten kraj może nam zaoferować.
-- 11 Maj 2017 21:27 --
Wyspa Saona 22.04.2017 Saona to jedno z piękniejszych miejsc na Dominikanie, gdzie dziennie przypływa około 2 tysięcy osób. Niewielka wysepka położona w parku narodowym, gdzie nagrywana jest większość rajskich reklam (np. batoników Bounty).
Ceny takiej wycieczki są bardzo różnorodne - w hotelowym biurze podróży jest to koszt około 90 dolarów, natomiast w biurze Neckermann zawołali sobie za tę przyjemność 140 dolarów od osoby. Oczywiście, można zapłacić taniej, chodząc po plaży spotykamy wielu nagabywaczy, u których ceny przed negocjacjami zaczynają się od 60 dolarów. Rezydenci biura podróży straszą, że lokalne biura są niepewne, nigdy nie wiadomo, czy ktoś z biura się pojawi, a dodatkowo wycieczki nie będą ubezpieczone. Nie sądzę, aby była to prawda.
Wycieczka rozpoczyna się od przejazdu autokarem do Bayahibe skąd wypływamy katamaranem w podróż na wyspę. Jest to 1,5 około godzinna impreza w rytmie dominikańskiej muzyki, oczywiście z rumem
:) W międzyczasie postój na skorkeling w naturalnym basenie morskim - Piscina Natural, w którym krystalicznie czysta woda sięga nam zaledwie do pasa. Niestety napływ turystów zniszczył naturę, która tam była, podczas nurkowania nie znajdziemy nic oprócz piasku i ewentualnych glonów. Rozgwiazdy, z którymi wszyscy robią zdjęcia są sztuczne, przyniesione tam przez fotografów. My jesteśmy w stanie zrozumieć te kłamstwa, w końcu na czymś trzeba zarobić
:) Nie wykluczam, że kiedyś w tym miejscu mieszkały prawdziwe rozgwiazdy.
Następnie dopływamy do miejsca docelowego, wyspy Saona. "Bezludna wyspa" jest niestety w ciągu dnia dość zaludniona, dookoła niej są stworzone plaże dla wycieczkowiczów z leżakami i barami. Trudno jest znaleźć dziewicze miejsce na tej małej wysepce. Tutaj również rafy przy plażach z leżakami są zupełnie zniszczone, ale warto odejść kawałek, aby zobaczyć niewielkie rafy, rybki oraz jeżowce. Myślę, że po wypłynięciu łódką trochę dalej od plaż moglibyśmy zobaczyć na prawdę bogaty świat podwodny.
Po dopłynięciu na wyspę mamy szansę zjeść lunch "w formie bufetu". Jest to trochę przesadzone, ponieważ porcje są wydzielane przez pracowników biura wycieczkowego, przykładowo nie możemy zażyczyć sobie zarówno kurczaka jak i ryby - należy wybrać jeden z tych posiłków. Dodatkowo na plaży mamy "open bar" - a tam do wyboru rum, piwo, cola i sprite. Możemy również w cenie około 25 dolarów zamówić sobie langustę na lunch. Na wyspie mamy niewiele czasu, w naszym przypadku było to 2,5 godziny. Warto ten czas spędzić na odkrywaniu wyspy, a nie baru
:) Polecamy udać się na dłuższy spacer w celu odnalezienia swojego bezludnego kawałka zaludnionej wyspy, bądź posnorkować.
Podróż powrotna jest również pełna wrażeń - półgodzinna wycieczka szybką łódką motorową z dwoma silnikami po 200 koni. Wrażenia nie do opisania! Tego nie odda żaden filmik ani zdjęcia.
Wycieczka kończy się w muzeum kakao, gdzie mamy możliwość kupienia pamiątek oraz spróbowania wszystkich dobroci Dominikany: rumu, mama juana, herbaty z kakao, nasion kakao, czekolad i czego tylko dusza zapragnie.
Pragnących więcej podróży zapraszam na mój blog
:)
Czy ktoś może mi sensownie odpowiedzieć po co fotografować ludzi wsiadających do samolotu albo jakiś makaron? Przecież nie jesteśmy wygłodniałą Etiopią! Czy nie szkoda Wam czasu na czytanie takich wypocin?
Cały czas biję się z myślami i jestem rozdarty, czy to nachalna reklama jak sądzi samaki9, czy też autor celowo przyjął taką konwencję, aby rozbawić czytelników. Nie dopuszczam bowiem myśli, że ktoś mógłby na tym portalu na poważnie popełnić taką relację.Moim ulubionym fragmentem jest zdecydowanie "za to jedzenie na pokładzie super - do wyboru tortellini z sosem pomidorowym lub kurczak z ryżem, po paru godzinach deser, napoje rozdawane co parę godzin".
To dziewczyna pisała a nie koleś
;)Relacja inna niź dotychczasowe na forum. Ale ja przeczytałam z uśmiechem. Chociaż zupełnie nie jestem fanką zorganizowanych wakacji w resorcie.
-- 12 Maj 2017 17:19 -- niezmiernie dziękuję wszystkim za wylanie na mnie wszystkich negatywnych komentarzy. Kiedy inni użytkownicy wrzucają zdjęcia z samolotu jakoś nikt ich tutaj nie krytykuje.wpis to nie reklama tylko moje osobiste odczucia.a konto mam nowe bo nie mogę odzyskać dostępu do poprzedniego. -- 12 Maj 2017 17:51 -- Japonka76 napisał:To dziewczyna pisała a nie koleś
;)Relacja inna niź dotychczasowe na forum. Ale ja przeczytałam z uśmiechem. Chociaż zupełnie nie jestem fanką zorganizowanych wakacji w resorcie.dziękuję bardzo za chociaż jedno miłe słowo.
nieprzejmuj się
;) Na tym forum sa ludzie, ktorzy zachwycają się opisem lotu w 1 klasie przez pól swiata. Są i tacy co piszą relację z podrózy autostopem po Iranie.Ale większość z nich nie lubi Dominikany. Dominikana jest passé... Jakby to bylo w południowej azji .....
;)Wysłane przy użyciu Tapatalka
ej znawcy co się tak czepiacie ? kazał Wam ktoś czytac ? Dziewczyna miała ochote na taką relacje to sobie ją napisała i na pewno znajdą się na forum osoby którym pomogła .... Może niektórzy maja gdzieś podróże na pare godzin to przysłowiowej Japonii ( ze słynnej promoJP
:) ) a interesuje ich taki pobyt w resorcie .... F... hejt
@silazakQuote:kazał Wam ktoś czytac ? A ktoś zabronił? Każdy ma prawo napisać relację i każdy ma prawo wyrazić o niej swoje zdanie. Ale widzę, że jesteś tym zdziwiony...
Hej relacja może faktycznie niewiele wniosła ,ale żeby aż takie negatywne emocje?może byc co najwyżej nudna dla wytrawnych poidróżników,ale może ktoś po prostu chciał wypocząć i poleniuchować w rajskim otoczeniu?Sama różnie dobieram wyjazdy, raz zwiedzam , raz leniuchuje(ale raczej w mnbiej rajskich miejscach)
Pomysł wyjazdu na Dominikanę był nieprzypadkowy - w końcu jest to miejsce idealne na podróż poślubną. My postanowiliśmy tam świętować 10 rocznicę związku :) Od początku nie chcieliśmy jechać na własną rękę, był to nasz pierwszy tak daleki wyjazd.
Wakacje na Dominikanie są w polskich biurach podróży przesadnie drogie - najtańsze hotele zaczynają się od 7 tys złotych za osobę. Na szczęście są jeszcze niemieckie biura, gdzie za pięciogwiazdkowy, luksusowy hotel tylko dla dorosłych zapłaciliśmy 1300 euro (o wyjazdach z niemieckim biurem podróży będziecie mogli przeczytać w kolejnym poście).
Na początek trochę informacji praktycznych. Swoją podróż rozpoczęliśmy w polskim busie, który zawiózł nas do Berlina. Ze stacji ZOB na lotnisko Tegel można dostać się komunikacją miejską - najpierw z przystanku S Messe Nord/ICC pociągiem linii S41 do S+U Jungfernheide, a następnie, po krótkim spacerku na przystanek autobusowy znajdujący się przy stacji metra Tegeler Weg/S Jungfernheide autobusem prosto na lotnisko Tegel (autobus 109 lub X9). Droga ze stacji metra do przystanku autobusowego jest bardzo dobrze oznaczona.
Na lotnisku wszystko poszło gładko, pomimo nieznajomości niemieckiego, szybka odprawa, nadanie bagażu, kontrola celna i już jesteśmy na strefie bezcłowej. Potem kontrola paszportowa i oczekiwanie na samolot. W cenie wakacji z Neckermanna dostajemy przelot liniami AirBerlin na trasie Berlin TXL - Punta Cana trwający niecałe 10 godzin. Samolot w układzie 2-4-2 z niezbyt dużą ilością miejsca na nogi nie ułatwia życia podczas tak długiego lotu, za to jedzenie na pokładzie super - do wyboru tortellini z sosem pomidorowym lub kurczak z ryżem, po paru godzinach deser, napoje rozdawane co parę godzin.
Po przylocie Punta Cana wita nas zachmurzonym niebem i idealną temperaturą, około 26 stopni. Po drodze do autobusu płacimy jeszcze 10 dolarów za wstęp na Dominikanę, a potem w drogę. Z lotniska do naszej miejscowości Macao jedziemy około 30 minut. Gdy docieramy do hotelu doznajemy szoku - w tak wielkim resorcie nie byliśmy jeszcze nigdy. Hotel Luxury Bahia Principe Esmeralda to tylko niewielka, jedna z siedmiu części z całego Bahia Principe. Po przyjeździe do głównej recepcji bagażowy ładuje nasze torby do meleksa i jedziemy do recepcji naszego hotelu. Już w tym momencie spotykamy się z zupełnie innymi zachowaniami niż na wakacjach w Europie - tutaj, od momentu wyjścia z autobusu jesteśmy na prawdziwych wakacjach all inclusive, nawet naszych walizek nie możemy dotknąć - od tego jest boy hotelowy.
Hotel wyposażony jest w trzy baseny z barami, dwie restauracje główne, 3 restauracje ala carte, lobby bar oraz restaurację plażową. Do tego goście części Esmeralda mogą korzystać z restauracji na terenie całego resortu (z wyjątkiem części Fantasia). Do plaży z naszego budynku około 100 metrów. Żyć nie umierać!
Jeżeli chodzi o jedzenie w hotelu oprócz tradycyjnej kolacji w formie bufetu mamy nieograniczoną ilość rezerwacji w restauracjach ala carte (w miarę dostępnych miejsc). Rezerwację warto zrobić w pierwszy dzień na cały pobyt, my w szczególności polecamy restauracje: meksykańską, brazylijską, peruwiańską oraz dominikańską. Zdecydowanie odradzamy kuchnię włoską.
Plaża, Playa de Arena Gorda, wygląda jak z pocztówek, wysokie palmy, jasny piasek i leżaki z parasolami. Obsługa hotelu bardzo dba o czystość plaży, przez cały dzień stoi tam chłopak grabiący glony. Barmani podchodzą co jakiś czas pytając czy byśmy się czegoś nie napili. Nie można się tu nudzić - od 9 do 13 animacje na plaży, potem około 15 na basenie oraz wieczorem w lobby barze. Do wyboru stretching, nauka tańca, siatkówka, aerobik i inne zabawy, na przykład picie piwa na czas :) Na dobrą sprawę przez tydzień można nie wychodzić z hotelu, a i tak nie będzie się narzekać na nudę.
Meleksy hotelowe
Teren przy głównej recepcji
Baseny hotelowe
Basen z jaccuzzi
Zejście na plaże
Do sportowych rozrywek w hotelu należą kajaki, żaglówki, gry zespołowe oraz lekcje nurkowania z butlą w basenie - wszystko oczywiście jest wliczone w cenę. Dodatkową atrakcją jest wrak rosyjskiego statku Astron, znajdujący się na przeciwko hotelu (niestety nie udało nam się go uchwycić na zdjęciach).
Mieszkańcy Dominikany są bardzo otwarci, ze wszystkimi należy witać się z uśmiechem, lubią zabawiać rozmową, często również dotykać rozmówców, oczywiście w dobrym znaczeniu - złapią za rękę, pogładzą po ramieniu itp. Widać to już od pierwszej chwili w tym pięknym kraju. Po tygodniu w hotelu zna się prawie wszystkich jego pracowników. Sprzedawców na plaży nie brakuje, ale nie są nachalni jak w Turcji - jeśli powiemy im, że nie jesteśmy zainteresowani pójdą dalej. Można także zaobserwować, że taniec jest nieodłączną częścią ich dnia, praktycznie w każdej wolnej chwili tańczą.
Sprzedawcy na plaży
Również bardzo ważna część naszych wakacji, czyli pozostali goście hotelowi, nam zdecydowanie przypadli do gustu. Bardzo mała ilość turystów europejskich, za to ogrom Amerykanów i Kanadyjczyków sprawia, że nasz pobyt wspominamy bardzo pozytywnie, między innymi dzięki ich otwartości i wieczornym pogawędkom.
Osoby spragnione miejskiego życia oraz zakupów wcale nie muszą wychodzić z hotelu, znajduje się tam bowiem wiele sklepów oraz dyskotek. Oprócz standardowych sklepików z pamiątkami, czy wieczornych straganów znajdziemy tam między innymi sklep z czekoladą, gdzie własnymi rękoma możemy od podstaw zrobić czekoladę.
W hotelu w wybrane dni można kupić rajskie drinki w ananasie lub świeżego kokosa, koszt to 2 dolary. Jest to znacznie mniej niż przykładowo na wyspie Saona, gdzie jeden to wydatek 6 dolarów. Zdecydowanie warto wydać tak niewielką kwotę, żeby poczuć się jeszcze bardziej karaibsko na Karaibach.
Tak jak pisałam wcześniej, hotel jest samowystarczalny, więc ma również hotelowe biuro wycieczkowe, gdzie można kupić wycieczki m.in. Saonę, Santo Domingo, Buggy, snorkeling, parasailing, pływanie z delfinami, helikoptery. My z racji krótkiego pobytu skorzystaliśmy tylko z rejsu na Saonę, co kosztowało 95 dolarów od osoby. Oczywiście można kupić taką wycieczkę taniej od sprzedawców na plaży, tam ceny zaczynają się od 60 dolarów. Można kupić także drożej - dokładnie taka sama wycieczka w Neckermannie kosztuje 140 dolarów od osoby. Dla zainteresowanych wycieczki z cennikiem można zobaczyć tutaj.
Saona - więcej w kolejnym wpisie
Spacerując po hotelowych plażach mamy okazję porównać warunki w różnych hotelach. Idąc z Bahia Principe w prawą stronę przechodzimy najpierw przez plażę RIU, gdzie mają dość spore problemy z ilością glonów. Kolejnym przystankiem są Iberostary z plażami porównywalnymi do BP. Później mamy "centrum handlowe", masę sklepów z pamiątkami i małych restauracji zbudowanych z drewna na środku plaży, gdzie możemy kupić co tylko dusza zapragnie. Zaraz za nimi wchodzimy do części miejscowości Bavaro, która zaskakuje na pierwszy rzut oka, i to niestety negatywnie. Worki z piaskiem, osunięta plaża oraz falochrony w wodzie - tak wygląda plaża hotelu Ocean Blue & Sand, który w biurze Neckermann ma cenę bardzo zbliżoną to Bahia Principe. Na szczęście negatywne wspomnienia ratuje dalsza część plaży - szeroka i rajska Playa de Arena Blanca.
Playa de Arena Gorda
Playa de Arena Gorda
Playa de Arena Gorda
Playa de Arena Gorda
Playa de Arena Gorda
Bazar Bavaro
Plaża przy Ocean Blue & Sand
Plaża przy Ocean Blue & Sand
Playa de Arena Blanca
Playa de Arena Blanca
Playa de Arena Blanca
Plaża przy Ocean Blue & Sand
Playa de Arena Gorda
Siedem dni w tak wielkim resorcie to zdecydowanie za mało, można każdego dnia chodzić lub jeździć meleksami po hotelu, a mimo to nie poznać go całego. Wiele razy podczas wieczornych spacerów odkrywaliśmy miejsca, w których wcześniej nie byliśmy.
Dominikanę opuszczamy z wielkim smutkiem, ale także ze świadomością, że musimy tam kiedyś wrócić! Zdecydowanie nie widzieliśmy jeszcze wszystkiego, co ten kraj może nam zaoferować.
-- 11 Maj 2017 21:27 --
Wyspa Saona 22.04.2017
Saona to jedno z piękniejszych miejsc na Dominikanie, gdzie dziennie przypływa około 2 tysięcy osób. Niewielka wysepka położona w parku narodowym, gdzie nagrywana jest większość rajskich reklam (np. batoników Bounty).
Ceny takiej wycieczki są bardzo różnorodne - w hotelowym biurze podróży jest to koszt około 90 dolarów, natomiast w biurze Neckermann zawołali sobie za tę przyjemność 140 dolarów od osoby. Oczywiście, można zapłacić taniej, chodząc po plaży spotykamy wielu nagabywaczy, u których ceny przed negocjacjami zaczynają się od 60 dolarów. Rezydenci biura podróży straszą, że lokalne biura są niepewne, nigdy nie wiadomo, czy ktoś z biura się pojawi, a dodatkowo wycieczki nie będą ubezpieczone. Nie sądzę, aby była to prawda.
Wycieczka rozpoczyna się od przejazdu autokarem do Bayahibe skąd wypływamy katamaranem w podróż na wyspę. Jest to 1,5 około godzinna impreza w rytmie dominikańskiej muzyki, oczywiście z rumem :) W międzyczasie postój na skorkeling w naturalnym basenie morskim - Piscina Natural, w którym krystalicznie czysta woda sięga nam zaledwie do pasa. Niestety napływ turystów zniszczył naturę, która tam była, podczas nurkowania nie znajdziemy nic oprócz piasku i ewentualnych glonów. Rozgwiazdy, z którymi wszyscy robią zdjęcia są sztuczne, przyniesione tam przez fotografów. My jesteśmy w stanie zrozumieć te kłamstwa, w końcu na czymś trzeba zarobić :) Nie wykluczam, że kiedyś w tym miejscu mieszkały prawdziwe rozgwiazdy.
Następnie dopływamy do miejsca docelowego, wyspy Saona. "Bezludna wyspa" jest niestety w ciągu dnia dość zaludniona, dookoła niej są stworzone plaże dla wycieczkowiczów z leżakami i barami. Trudno jest znaleźć dziewicze miejsce na tej małej wysepce. Tutaj również rafy przy plażach z leżakami są zupełnie zniszczone, ale warto odejść kawałek, aby zobaczyć niewielkie rafy, rybki oraz jeżowce. Myślę, że po wypłynięciu łódką trochę dalej od plaż moglibyśmy zobaczyć na prawdę bogaty świat podwodny.
Po dopłynięciu na wyspę mamy szansę zjeść lunch "w formie bufetu". Jest to trochę przesadzone, ponieważ porcje są wydzielane przez pracowników biura wycieczkowego, przykładowo nie możemy zażyczyć sobie zarówno kurczaka jak i ryby - należy wybrać jeden z tych posiłków. Dodatkowo na plaży mamy "open bar" - a tam do wyboru rum, piwo, cola i sprite. Możemy również w cenie około 25 dolarów zamówić sobie langustę na lunch.
Na wyspie mamy niewiele czasu, w naszym przypadku było to 2,5 godziny. Warto ten czas spędzić na odkrywaniu wyspy, a nie baru :) Polecamy udać się na dłuższy spacer w celu odnalezienia swojego bezludnego kawałka zaludnionej wyspy, bądź posnorkować.
Dodatkowo wrzucam filmik nagrany pod wodą https://www.youtube.com/watch?v=YRPOMGZHt3g
Podróż powrotna jest również pełna wrażeń - półgodzinna wycieczka szybką łódką motorową z dwoma silnikami po 200 koni. Wrażenia nie do opisania! Tego nie odda żaden filmik ani zdjęcia.
Wycieczka kończy się w muzeum kakao, gdzie mamy możliwość kupienia pamiątek oraz spróbowania wszystkich dobroci Dominikany: rumu, mama juana, herbaty z kakao, nasion kakao, czekolad i czego tylko dusza zapragnie.
Pragnących więcej podróży zapraszam na mój blog :)